sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 15 "Od dzisiaj zawsze kiedy będzie Ci źle, przyjedziesz ze mną tutaj. Do miejsca, które już na zawsze będzie naszym prywatynm azylem."

Dziękuję za tyle motywujących komentarzy i .... przeszło 13,300 wyświetleń!
Wyobrażacie sobie, że aż tylu was tu było!?
Cztery opowiadania... Największy sentyment mam chyba do tego pierwszego, ale wtedy nie mogłam zdecydować się kogo wybrać... :P
Jestem z nas (tak nas, bo bloga tworzą również czytelnicy) dumna!
Dziękuję!


---------------------------------------


*Amy*

MUSISZ WŁĄCZYĆ TO!!!


Drżącymi rękami dotknęłam zielonej słuchawki i przyłożyłam telefon do ucha. Bałam się ... konsekwencji.
- Halo? - zapytałam wstrzymując oddech.
- Amy..? - usłyszałam drżący głos mojego taty... - Proszę Cię... Przyjedź... - ledwo powstrzymywał łzy.
Przestraszyłam się. Mimo wszystko zrobiło mi się go żal.
- Już jadę. - mruknęłam do telefonu i szybo się rozłączyłam.
Zayn popatrzył na mnie pytającym wzrokiem.
- Musisz zawieść mnie do domu. Coś się stało... - wytłumaczyłam i wstałam ze schodów.
- Na pewno dobrze się już czujesz? - zapytał zatroskany.
- Tak. Sprawę z tym facetem załatwimy później... Wiesz, że ja jego nawet nie rozpoznam. - wytłumaczyłam.
- A Hazz? - poruszył temat sprzed kilku minut.
- Nie jest jakimś zboczeńcem, tak? - zapytałam. - Wytrzymam... - odpowiedziałam niepewnie.

**

Wyszłam z pojazdu zostawiając
Bałam się co ma mi do powiedzenia tata. Bałam się? Byłam przerażona!
Chwyciłam za klamkę i uginając ją popchnęłąm drzwi.
- Córcia? Amy.... Chodź, musimy porozmawiać. - mruknął tata.
Usiadłam zdezorientowana na sofie obok ojca i przyglądałam mu sę.
Był zdenerwowany, ale... wesoły? Nie, to złe określenie - obojętny.
- W życiu tak bywa, że rodzice się rozchodzą... Ja i Twoja mam postanowiliśmy... Zrobić sobie przerwę. - nabrał głośno powietrza. - Zamieszkasz ze mną i z moją partnerką. - zakończył.
- Zdradziłeś mamę!? - wykrzyczałam.
- Nie to nie tak... My oboje... - jąkał się.
- Obydwoje się zdradzaliście!? Nawzajem!? - warknęłąm. - Żal mi was..
- Nie... Razem zadecydowaliśmy, że to już koniec... Mam wyjechała... - mruknął.
- Gdzie!?.
- Do Irlandii. Mamy tam rodzinę... Ona musi odpocząć. - wyjaśnił.
- Ode mnie!? Dlaczego mnie nie zabrała!? - krzyknęłam.
- Ustaliliśmy, że zostaniesz ze mną. - machnął ręką. - Jutro wieczorem poznasz moją partnerkę. - wstał z sofy i podszedł do barku.
- W ogóle się  tym nie przejmujesz. Chciałęś się rozstac z mamą. - wysyczałam przez zęby.
- Podjęliśmy taką decyzję. - mruknął. - Koniec rozmowy. - dodał.
Wybiegłam z domu. Nie było mi przykro. Ta sytuacja okazała jaka jestem "ważna" dla własnej matki. Byłam zła.
Wsadłam do samochodu Zayn i krzyknęłam.
-Jedź! Jedź stąd! - nie wytrzymałam.. po moich policzkach spłynęły łzy. - Jak najdalej stąd! - wrzeszczałam. Wpadłam w furię.
Z piskiem opon ruszył spod domu i pojechał przed siebie.
Nie miał zamiaru spuścić nogi z gazu. Był tak samo zdenerwowany jak ja, mimo, że nie wiedział co się stało , czuł, że oś jest nie tak.

TERAZ MUSISZ WŁĄCZYĆ TO! IDEALNIE PASUJĘ!

Pedał przyciśnięty do samej podłogi, zawrotna prędkość, łamanie zasad. Nie chodzi tu o te drogowe, o te prawne. Chodzi tu o zmierzeniu się z zakazem, spojrzeć mu w oczy i napluć w twarz - żyć własnym życiem.
Łamiemy wszystkie zasady, zakazy, przeciwieństwa - żyjemy.
Robimy to dla nas, dla naszego szczęścia - żyjemy.
- Kocham Cię. - chwyciłam go za rękę.
- Ja Ciebie bardziej... - ścisnął moją dłoń po czym gwałtownie ją puścił i zmienił bieg - na szybszy.
Przyspieszył jeszcze bardziej i wgiął się w fotel. Szybka jazda sprawiała nam frajdę - uciekaliśmy od problemów.
Jesteśmy młodzi, możemy robić co nam się żywnie podoba - bo mamy siebie.
Przyspieszył jeszcze bardziej, o ile było to możliwe.
Jechaliśmy po pustej ekspresówce, w okół nie było aut. Nie wiedzieliśmy gdzie jedziemy, chcieliśmy odpocząć od rzeczywistości, chociażby na kilka godzin - do jutrzejszej kolacji.
Zayn gwałtownie zwolnił. Zjechał na poboczną drogę prowadzącą przez łąkę.
Jego range rover bez zbędnych trudności dostał się w upragnione miejsce.
- Wysiadaj. - mruknął uśmiechając się pod nosem.
Spełniłam jego prośbę i wysiadłam z samochodu.

Już po chwili staliśmy obok siebie na skarpie. Delikatne wzniesienie idealnie komponowało się z gwałtownym spadem w dół. Na przeciwko nas widniały dwie góry. Obydwie były różnych wysokości. Z jednej strony opadały z drugiej wręcz przeciwnie.
- To dla Ciebie. Będziemy jak te góry. Wznosić się i upadać, ale zawsze razem. - mruknął i dyskretnie chwycił mnie za rękę.
Łzy spłynęły po moim policzku. Wzruszyłam się. Zayn "bad boy" właśnie powiedział mi najpiękniejsze słowa jakie tylko mogłam sobie wymarzyć.
Nasze cienie skrzyżowały się ze sobą, dopełniając się idealnie. Byliśmy tak blisko.
Zayn wziął mnie za rękę, tym razem bardziej stanowczo i przytulił do siebie.
Położyłam ręce na jego klatce piersiowej i popatrzyłam w oczy.
Wiedziałam, że ta magiczna chwila nie potrwa długo, że musimy już wracać, ale to się teraz nie liczyło.
Zatopiłam się w jego ustach, czułam motylki w brzuchu.
"Odkleiliśmy" się od siebie. Położyłam głowę w zagłębieniu jego szyi. Był o wiele wyższy co sprawiało pozory bezpieczeństwa - tak właśnie było - bezpiecznie.
Kołysaliśmy się w rytm bicia naszych serc. Było idealnie.
Jego głowa spoczywała na mojej. '
Nagle poczułam coś mokrego spływającego po moim czole. Uchyliłam głowę i spojrzałam w oczy Zayna. Płakał. Nie mogłam w to uwierzyć. Chyba zauważył, że mu się przyglądam bo automatycznie spojrzał w moje tęczówki.
- Tak się cieszę, że Cie mam... - mruknął i zatopił się w moich ustach.

--------------------------

Taka chwila oderwania się od rzeczywistości. - Miłość <333
 

wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział 14 "Zapomnij o przeszłości, żyj teraźniejrzością, myśl o przyszłości."

Po pierwsze! Kooooooocham Was .. Tyleeee Komentarzy!
A teraz prezent: Rozdział... Krótki, bo krótki, ale jest szybciej... XX
(bardzo szybko, bo po 8 dniach!)
Za błędu przepraszam.
Ps. Zmierzch Przed Świtem cz.2 - ZAJEBISTE! Gorąco polecam.. ;)

W tym rozdziale czeka Was niespodziewanka! :3


 -------------------------------
 


Przeszłość buduje naszą teraźniejszość, teraźniejszość przyszłość...
Powiecie "My jesteśmy panami naszego życa", otóż nie. To nami rządzi czas. Podlegamy mu, chodź nie wiemy o tym. To czas wybiera nas.
Czy wierzę w przypadki, które też są zrządzeniem czasu? Nie.
Isnieje tylko przeznaczenie. I na nie podobnie jak na czas nie mamy wpływu.
Żyjemy brnąc dalej w to bagno, podkładając kłody innym.
Czy należy myśleć o przyszłości? Tak.
Każdy nas dotychczasowy wybór jest cząstkom przyszłości. Decyduje o niej.
Gdybym myślała o tym wcześniej za pewne błędów, które popełniam byłoby mniej. .... Nie mówię że w ogóle nie byłoby ich.. Na pewno by były - zawsze są, ale mniejsze.
Zastanawiacie się, o czym ja mówię?
Otóż... Życie jest zbyt krótkie, aby myśleć o przyszłości i rzeszłości.
Każdy poprzedni dzień jest przeszłością, historią...
A każdy następny - przyszłością.
Podsumowując: Na przyszłość mamy małą cząstek decyzji, wpływu, ale na przeszłość nie. Ona już minęła i nie należy się nią przejmować.

Ociężale wstałam z miękkiego łóżka i od razu poczułam silny uścisk na swojej tali. Przetarłam zaspane oczy i ujrzałam pana Malika.
- Malinko... - mruknęłam prosto do ucha Mulata.
- Cukiereczku... - pocałował mnie w czubek nosa.
- Co to było? - podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Ale co? - zdziwił się.
- No to... "Cukiereczku" ? - wytłumaczyłam z udawanym obrzydzeniem.
- Okeyyyy.... Ciasteczko ty moje... - zaczął nadawać mi nowe "słodkie" przydomki.
- Nie wygram z Tobą? - warknęłam.
- Nie masz szans... - wstał z łóżka.
- Muszę z tym żyć.... - zaczęłam, ale przerwał mi dzwonek do drzwi.
Malik pokiwał porozumiewawczo głową i zszedł po schodach udając się pod same drzwi.
Zastygłam w bezruchu modląc się, aby nie był to któryś z moich rodziców.
- Yo, Malik co jest? - usłyszałam lekko zachrypnięty, męski głos.
- Siema stary... Jak tam? - drugi nieznajomy głos, tym razem bardziej zachrypnięty, trochę bardziej piskliwy.
- Masz coś do jedzenia? - tym razem, był to ktoś z niezwykłym akcentem...
- Niall zachowuj się! A gdzie powitanie?! - poprawił go, donośnym, męskim i stanowczym głosem, ostatnia osoba.
- Ta, ta... Siema, jak tam zapasy? Lodówka pełna? - zaśmiałam się z tonu tego chłopaka.
Daje sobie rękę uciąć, że któryś z nich mnie usłyszał. Na chwilę cały dom opanowała niezwykła cisza. Słyszałam swój szybki oddech i bicie serca. Zastygłam w bezruchu.
- Balanga? Paul dał nam dwa dni wolnego! - na dole rozległy się wrzaski szczęścia.
Usłyszałam kroki. Szybko wpadłam pod łóżko i ani mi się śniło spod niego wychodzić.
- Pssst... Amy? - usłyszałam szept Zayna.
Wyszłam powoli z kryjówki i z przerażeniem wymalowanym na twarzy patrzyłam w jego tęczówki.
- Spoko... powiemy im. - uśmiechnął się pokrzepiająco.
Odwzajemniłąm ten gest i zatopiłam w jego ustach. Byłam niższa, co sprawiało, że musiałam stanąć na palcach i oprzeć ręce na jego klacie.
Czułam jak szatyn uśmiecha się przez pocałunek, ale nie miałam zamiaru przerywać :)
Nagle, drzwi do pokoju uchyliły się, a ja mogłam zobaczyć w oczach Zayn'a kto do neigo wszedł.
Burza loków...
- A... Y... Ouuuu... - chłopak wydał z siebie coś, czego nie byłam w stanie określić.
Uszczypnęłam Malika, aby wreszcie się otrząsnął i powiedział coś.
- Ou.. Harry! - "sztuczny uśmiech" .
- Kto... Co... Kto... to, jest? - jąkał się.
- ... - nie usłyszał odpowiedzi i czym prędzej zbiegł na dół.
Przerażeni spojrzeliśmy na siebie i otworzyliśmy szerzej oczy.
Serce łomotało mi w piersi, nie wiedziałam co zrobić.
Ten chłopak, tzn. Harry - pobiegł, ewidentnie wszystkim rozpowiedzieć o tym co zobaczył w pokoju. Nie mógł tego zobaczyć! Zayn może mieć problemy!
- Pogadamy z nimi? - odezwał się wreszcie.
- Taaa... - mruknęłam i chwyciłam go za rękę.
Mulat zacisnął ją mocniej dodając mi otuchy, po czym otworzył drzwi i wyszedł ze mną na korytarz.

W salonie wszyscy mieli grobowe miny.
Bałam się jak zareagują na wieść, że ich kumpel z zespołu umawia się z dziewczyną młodszą prawie o 5 lat. Niby różnica wieku zanika z czasem, ale teraz jest to widać.
Ja - taka małolata i on - wieka gwiazda - młody mężczyzna, prawie 20 lat.


Mina krótko ściętego, ciemnego blondyna nie wróżyła niczego dobrego, podobnie jak wyraz twarzy chłopaka z szelkami i grzywką postawioną na gumie fryzjerskiej. Co mogli powiedzieć "Cześć jestem kumplem Zayna, a ty to Amy? Ile masz lat? ... A no tak, przecież 15" ??
Brzmi tandetnie w moim umyśle, a co dopiero z ich ust!?
- No to ten... - odchrząknął Malik. - Bo.. To jest Amy, moja dziewczyna, Amy to moi przyjaciele z zespołu - Harry, Liam, Louis, Niall. - wyklepał jak mantrę.
Zdziwiam się zawrotną prędkością tej regułki, ale puściłam to mimo uszu.
Zayn posłał mi wymowne spojrzenie.
- Idę nalać soku. - próbowałam się uśmiechnąć, ale za pewne wyszedł z tego niezły grymas twarzy.

Weszłam do kuchni i wyciągnęłam z szafki szklanki. Z tego co obliczyłam - potrzebowałam ich 6.
Niestety, lub stty, nie zamknęłam drzwi i usłyszałam coś czego usłyszeć nie powinnam.
- Niezła, ale młoda... - mruknął, jak zdążyłam zauważyć Harry.
- Przynajmniej nie stara... - wyśmiał go Mulat.
- Ile ma? 13? - zadrwił Lou.
- Nie znacie jej! - warknął ponownie Zayn.
- Dajcie mu dojść do słowa, Malik ma racje, nie znamy jej... - sprostował Liam.
- Poznałem ją na necie... I... Kocham ją! - mądre wytłumaczenie.
- Mi się podoba... - wypalił blondyn.
Malina spiorunował go wzrokiem i popatrzył wyczekująco na Harrego.
- Dziwka... - podsumował. Serce stanęło mi w miejscu. To słowo obijało mi się o uszy, jeszcze kilka razy, zanim doszło do mnie co powiedział. - Chce Twojej kasy... Przecież... Taka małolata nie wie co to miłość.. - tłumaczył, ale ja nie dałam rady tego słuchać.
- Wiem co to miłość gnoju... - warknęłam. - Wiem też co to szacunek i nie obrabiam dupy ludziom za ich plecami... Ale co ty o tym wiesz?! Masz życie ścielone różami, nie wiesz co przeszłam... Więc łaskawie... Od*ierdol się ode mnie! - wykrzyczałam podchodząc do niego i wygarniając to co teraz czułam. - To za tą dziwkę... - machnęłam mu w policzek. - A to za to, że się wkurzyłam - drugi raz.
Odeszłam w spokoju, biorąc torbę z wieszaka i wychodząc na schody przed dom mojego chłopaka.
To czego się spodziewałm - Nie zaakceptowali mnie.
Z resztą jak wszyscy..

*w między czasie w salonie* Perspektywa Zayna*

- Co ty robisz!? Poj*ało cie!? - wrzasnąłem.
- Mam swoje powody... - mruknął i szybko wyszedł z salonu, za pewne udając się do ogrodu.
Wszyscy siedzieli teraz w grobowymi minami i nad czymś intensywnie myśleli.
- Masz moje błogosławieństwo, stary.. - poklepał mnie po ramieniu Niall i poszedł szuakć Hazzy.
- Będzie dobrze... - przytulił mnie Lou i również wyszeł.
- Najważniejsze, że się kochacie... - Liam został aby mnie pocieszyć... Ale to nie mnie trzeba pocieszać..

*Amy*

Zayn chwycił mnie za rękę i posadził na swoich kolanach, przytulając.
- Wszystko będzie dobrze.. Wszyscy nas zaakceptowali... - mruknął w moje włosy. - Oprócz Hazzy, ale wszystko się ułoży.. - pocałował mnie i ponownie, tym razem mocniej przytulił. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też Zayn... - w tym momencie zadzwonił mój telefon. Nareszcie ktoś zaczął się martwić.
- To nie koniec kłopotów. - mruknęłam pokazując mu wyświetlacz, na którym widniał napis "Mama dzwoni".



---------------------------------


Miał być dłuższy, ale specjalnie przewałam w takim momencie.
Harry na razie taki "czarny" charakter, ale dlaczego?
Dowiecie się w późniejszych rozdziałach... xxx

Pozdrawiam, liczę na KOMENTARZE i OBSERWUJĄCYCH.


niedziela, 18 listopada 2012

Strona naFacebook'u !!!

Dzień Dobry w ten piękny niedzielny poranek.. Podam wam stronke na fb. Oczywiście moja - Like !!! http://facebook.com/ZachorowalamNaOneDirectionInfection

poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 13 "Jesteśmy jak śnieg w sierpniu - nieosiągalni, ale możliwi.."

 OGŁOSZENIA PARAFIALNE!


*NIE ZAWIESZAM.
MOŻE WIECIE, MOŻE NIE... ZAWIESIŁAM DWA POZOSTAŁEM BLOGI, ALE TEGO NIE MOGĘ...
NO PO PROSTU NIE MOGĘ!
OLI ZAPEWNE BY SIĘ TO NIE SPODOBAŁO, A POZA TYM TO MÓJ PIERWSZY BLOG, SENTYMENTY, 4 OPOWIADANIA, ITP...
DZIĘKUJĘ ZA WSPARCIE!
I WIDZICIE ... DA SIĘ SKOMENTOWAĆ... xD
DZIĘKUJĘ <333

Koniecznie włączcie to!

KLIKU, KLIKU,  Zakochałam się w tej piosence.

ZAPRASZAM NA ROZDZIAŁ : (komentujcie)

DEDYKUJĘ ROZDZIAŁ : 
Mrs.M.
Anutek (nie strasz)
Tynka.
Kaśka. xoxo.
LoveMusic  
Disgusting . ♰
Weronika Kowalska

i innych anonimów, które się nie podpisały...


<3
----------------------------------------------


Soczysty pocałunek, moc, która w nim jest zawarta. Przekazanie uczuć, które w nas drzemią. Pokazanie naszej miłości. Taniec języków, plątanina oddechów...
Pocałunek wieków.

- Kocham Cię. - po raz kolejny tego wieczoru otrzymałam soczystego buziaka.
- Ja ciebie bardziej, Malinko. - mruknęłam i poczochrałam go po włosach.
Rzucił się na mnie i zaczął łaskotać.. O tak, z Malikiem nie wygracie.
- Prze... Przes.. Przestań! - krzyczałam przez śmiech.
Jego dłonie schodziły coraz niżej, łaskotał mnie po brzuchu...
Dobrze wie że tego nie cierpię!
- Malik do cholery! - warknęłam.
- Moja księżniczka się gniewa? - zrobił minę zbitego psa, nie co na mnie zadziała.
- Skądże znowu. - machnęłam ręką i pocałowałam go.
Jeździł dłońmi po moim brzuchu, zatapiając się w moich ustach, łapczywie nabierał oddechu nie zaprzestając pocałunków.
Padliśmy na sofę i wtuliliśmy się w nasze rozgrzane ciała.
- Ucieknijmy. - wypaliłam.
- Co? - zdziwił się.
- Ucieknijmy, tam gdzie będzie nam dobrze. Gdzie będziesz tylko ty i ja. My. - wytłumaczyłam.
- Słodka jesteś, wiesz? - zaśmiał się. - Ale Twoi rodzice, zabiliby mnie. - spoważniał.
- Obroniłabym Cię. - uśmiechnęłam się zalotnie.
- Już to widzę. - mruknął zgryźliwie.
- Nie wierzysz we mnie?! - oburzyłam się.
Zatkał mi usta soczystym całusem. Chciał żebym się zamknęła <3
Odepchnęłam go od siebie i poruszyłam poważnijesze tematy.
- A co z paparazzi, twoja pracą, koncertami... Chłopakami... Paul'em? - wyliczałam.

 Kto powiedział, że będzie łatwo? Będzie cholernie trudno, 
 ale miłość przezwycięży wszystko, czyż nie?

- Nie wiedzą. A paparazzi...? Nie wyłapują wszystkiego co robię, a poza tym musimy być ostrożni. - rozmyślał. - Paul, uznałby że to zaszkodzi karierze, ale nim się nie przejmuję. - zakończył.
- Wiesz, że prędzej czy później się dowiedzą? - zapytałam.
- Za 3 lata, kiedy skończysz 18, powiemy im i uciekniemy. Będziesz pełnoletnia, nie będą  mogli mieć nic przeciwko. - uznał.
Serce podeszło mi do gardła.
- Wytrzymasz ze mną 3 lata?! - zapytałam.
- A nawet i dłużej... - dokończył. - Do końca życia.
- Ale... No wiesz ty... Jesteś dorosły, potrzebujesz kogoś... Kto będzie dla Ciebie ... odpowiedni... Ja... Nie.... - jąkałam się.
- Chodzi Ci o moje "potrzeby"? - zapytał.
Pokiwałąm głową zgodnie z prawdą.
-Nie każdy facet potrzenuje seksu do szczęścia. - zaśmiał się.
- Ale... Ty... Nie wytrzymasz! - warknęłam zdesperowana.
- 15 lat to nie tak mało... - poruszał brwiami. - ... Jak Niall wytrzymuje, to i ja wytrzymam. 
Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Niall to mój kumpel... Jego rodzina ma pewną tradycję. Członkowie jego rodziny nie współżyją przed ślubem. Czekają z tym aż znajda kogoś wyjątkowego... - wyjaśnił.
- Aha... - pokiwałam głową. - Zayn, dlaczego ja? - zmieniłam temat.
- Co? - zdziwił się.
- Dlaczego wybrałeś mnie. Taką małolatę, kiedy możesz mieć każdą. - wytłumaczyłam.
- Jesteś wyjątkowa. - Mruknął i zatopił się w moich ustach.

Miłość nie ma własnej definicji.
 Miłość jest wyjątkowa i każdy interpretuje ją na swój sposób.

Kocham go. Kocham go całym swoim sercem. Jest dla mnie najważniejszy. Jest jedynym dobrem, które mnie w życiu spotkało. Przy nim czuję się bezpieczna, mogę być sobą.  - Zdejmuję maskę.
- Od czasu tego wypadku, jesteś smutna... Co mam zrobić żeby cię uszczęśliwić? - zapytał.
- Po prostu mnie kochaj.. - mruknęłam.
Wziął w dłoń moją rękę i przyłożył ją na swoim sercu.
- Tu zawsze będzie miejsce dla Ciebie. - pocałował mnie.

Samotność jest najgorszą chorobą ludzkości.
Ty mnie właśnie uleczyłeś.

- Dziękuję.  ponownie zatopiłam si w jego ustach.
- To ja dziękuję, że mnie kochasz. - uśmiechnął się życzliwie.
Byliśmy szczęśliwi, ale nie wiedzieliśmy co spotka nas jutro? Może to już koniec naszej radości!?




------------------------------------



Przepraszam, ale musi być krótki...
Chcę was potrzymać w niepewności.


Amen.



niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 12 "Bo Cię kocham" + WAŻNA INFORMACJA.

ZASTANAWIAM SIĘ NAD ZAWIESZENIEM BLOGA.
PODOBA MI SIĘ PROWADZENIE I PISANIE, ALE ZE SKUTKAMI.
JAK NA RAZIE JEST ODWROTNIE.
MAMY (1 listopad - 143, 2 listopad - 94) <--- TYLE ODWIEDZIN NA BLOGA, A KOMENTARZ ZALEDWIE 1. (Dziękuję. <3)
DLATEGO, PROSZĘ, POD TYM ROZDZIAŁEM, KAŻDY KTO GO PRZECZYTA NIECH DODA KOMENTARZ CHOCIAŻ Z ANONIMA.
ZOBACZYMY CZY MAM DAL KOGO PISAĆ.
Z GÓRY DZIĘKUJĘ TO DLA MNIE WAŻNE.

~ Vafel.

----------------------------------------


*Amy*

Przejechałam wewnętrzna stroną dłoni po policzku, na którym jeszcze chwile temu spływały słone łzy. Wiem, że jestem głupia - ale nie moge o TYM nikomu powiedzieć.
Dlaczego? To proste, prędzej czy później napastnik wyszedłby z więzienia, a wtedy mógłby się odegrać, a tego się boję...
Niby nie mam czego, ale zawsze jest jakieś zagrożenie.
A co jeśli mnie złapie? A co jeśli zechce "dokończyć to co zaczął" ?
Dochodzę do wniosku, że był to ten sam gość jak i za pierwszym razem, tak i za drugim.
Skąd to wiem? Ten sam obrzydliwy głos, ten sam cel, i same słowa skierowane do mnie "dokończyć to co zaczął" .
To ON.

Wstałam z łożka i udałam się do łazienki.
Ogarnęłam się i mogłam wychodzić.

**

Szłąm powoli chodnikiem.
Ręce trzęsły mi się niesamowicie.
Dlaczego?
Nie wiem. Nie mam pojęcia.
Przekroczyłam próg szkoły.
Znajome twarze, nauczyciele... dyrektor.
Nie zwracałam uwagi na szepty za mną i weszłam do klasy.
Siedziało tam już kilka osób, między innymi dyrektor
- Zaszczyciła nas pani swoją obecnością. - mruknął starszy facet.
- Niesamowite. - powiedziali z przekąsem uczniowie.
Nie miałam ochoty odgrywać się na nich i po prostu usiadłąm na samym końcu sali.
Wyciągnęłam na stolik ksiązki, jak i inne przydatne rzeczy, po czym pogrążyłam się w myślach.
Niestety, przerwał je dyrektor.
- Zostaniesz po lekcjach White.
Czy oni na prawdę tak bardzo mnie nienawidzą!?

**

Dzwonek. Nareszcie.
Spakowałam wszystkie rzeczy, i czym prędzej udałam się ku wyjściu ze szkoły.
Nie miałam ochoty znowu pakować się w różnego rodzaju nieprzyjemnych rozmów.
Wystarczająco spieprzyłam sobie humor, wychodząc w ogóle z domu.
Jak na złość, zauważył mnie dyrektor... Szykuje się kilku godzinna wymiana zdań ze staruszkiem.

**
 
Szłam szybki krokiem w stronę domu, potrącając przy tym napotkanych przechodniów, widocznie też się gdzieś spieszyli.
Przepadałam przez własne nogi próbując chociaż w małym stopniu przyspieszyć tępo chodu.
Dochodziła 6.p.m. i z racji tego że mieliśmy zaawansowaną jesień robiło się ciemno.
Byłam roztrzepana, można było wyczuć to z daleka.
Niekontrolowanie coś wpadło mi pod nogi i... Przepadłam, zaliczając bliskie spotkanie z podłożem.
Zaklęłam cicho, po czym szybko się podniosłam.
Poczułam, że ktoś chwyta mnie za ramię.
Odwróciłam się i ujrzałam czarną czuprynkę wystającą spod ciemnego kaptura - Zayn. Na twarzy chłopaka widniał kilkudniowy zarost, a oczy wydawały się nie mieć już tego ślicznego błysku.
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że płakał.
Tak, tak właśnie wyglądał.
Popatrzyłam na niego wyczekująco.
- Dlaczego mnie nie kochasz? - zapytał.
Myślałam, że się przesłyszałam.
- Nie odbierasz telefonu, zrobiłem coś nie tak? - wyglądał jakby miał się rozpłakać.
- Nic. Mi. Nie. Jest. - wydusiłam.
- Przepraszam, cokolwiek zrobiłem. Jesteś dla mnie ważna... Kocham Cię. - łza słynęła po jego policzku.
Mialam wyrzuty sumienia, przeze mnie Zayn myśli, że to jego wina.
- To nie Twoja wina. - zaprzeczyłam.
Chciał mnie przytulić.
Od razu, jak poczułam ramiona otaczające mnie, oderwałam się od niego z piskiem.
- Ja... Ja.. Przepraszam,... - jąkałam się.
Nie panowałam nad odruchami, kiedy czułam czyiś dotyk. Bałam się.
- Amy proszę, powiedz mi co się dzieje? - nalegał.
- Kochanie.. - zaczęłam płacząc. - To nie twoja wina.
Zayn mimo mojemu uporowi przytulił mnie mocno swojej piersi, tak, abym mogła poczuć bicie jego serca, abym mogła poczuć się bezpiecznie.
Na początku usiłowałam się wyrwać, ale w końce wtuliłam się w niego najmocniej jak potrafiłam i rozpłakałam się na dobre.


**

- Tak, u koleżanki. - skłamałam do słuchawki.
Mama uległa i zgodziła się, abym została na noc poza domem.
Przemyślałam to i uznałam, że mogę powiedzieć Zayn'owi.
- Po pierwsze... Przepraszam... - zaczęłam siadając na łóżku w jego sypialni. Dosiadł się i wsłuchiwał w moje słowa. - Pamiętasz... - poczułam jak po moim policzku spływają łzy. - Kiedy pierwszy raz... - rozpłakałam się. - On wrócił i znowu... - jąkałam się. - Próbował mnie zgwałcić...
Zayn wydawał się nie usłyszeć tych słów, dopieo po chwili przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Zabije gnoja! Skoro policja nic z tym nie robi, wezmę sprawę w swoje ręce. - krzyczał a ja jeszcze głośniej płakałam.
- Nie byłam na policji, nikt nie wie. - wymruczałam w jego mokrą od łez koszulkę.
- Poradzimy sobie, bo jesteśmy razem. Rozumiesz?! Poradzimy! - złoży na moich ustach pocałunek.
Bałam się jakiegokolwiek  dotyku, ale wiedziałam, że Zayn'owi mogę zaufać.... Bo go kocham.

----------------------------------


PAMIĘTAJCIE O KOMENTARZU.. ;)