czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział II - "Przepraszam....."

***Oczami Vannil***

Amy jest moją przyjaciółką od pieluchy, kiedyś gdy była mała mieszkała w Londynie wraz ze swoim tatą oraz mamą. Teraz wszystko się zmieniło. Wiem, że jest w Londynie, nadal się z nią kontaktuję, ale to nie jest to co kiedyś. Była wesoła, zabawna i przyjacielska. A teraz ?! Jest oschła, zamknięta w sobie i nie obchodzi ją cały świat. To wszystko przez to, że boi się o swoją mamę. Umówiłyśmy się w piątek u mnie. Zrobimy taką małą imprezę z okazji jej przybycia, bo podczas tych 4 miesięcy od kąt jest w Londynie widziałam się z nią tylko przelotnie.

***Oczami Amy***

Przed budynkiem stał Harry. Starałam się omijać jego spojrzenie, ale się nie udało. Zauważył mnie od razu.
- O Amy ! Nie miałabyś ochoty przejść się ze mną do kawiarenki za rogiem ?
- Wątpie.
- Nie masz nic do stracenia. No chodź !
- Żegnam !
Odeszłam szybkim krokiem od niego, w tym samym czasie zadzwonił mój telefon.
*rozmowa
- Halo ?
- Kochanie, znalazł mnie. - powiedziała mama szeptem, ale słyszałam że zapłakanym głosem.
- Jezu. Gdzie jesteś ?
- W łazience.
- Będę za minutę.
*koniec rozmowy
Nie wiedziałam jak mam tam dojść w tak krótkim czasie. Byłam roztrzęsiona. Jedynym wyjściem było teraz proszenie o pomoc Harrego. Ale czy on odezwie się do mnie po tym jak go olałam ??
- Harry ! Zaczekaj !
- Czyli jednak jedziemy na kawkę ?
- Moja mama. Ona..... zawieź mnie do domu, błagam... jak najszybciej !
- Dobrze chodź - powiedział przestraszony.
W drodze do domu zaczęłam płakać, wtedy opowiedziałam Hazzie o moim ojcu.
- Wejdźmy tylnym wejściem. - rzekł Harold.
- Masz rację.
Powoli podeszliśmy do tylnych drzwi. Harry szedł pierwszy. Nagle drzwi uchyliły się i zobaczyłam mojego ojca. Stał z ogromnym metalowym czymś. Uderzył Harrego w głowę.
- Jeszcze was znajdę zobaczysz !! - wykrzyczał mój ojciec i uciekł.
- Harry ..! Wstawaj ! Przepraszam... - krzyczałam, zalewając się łzami.
Zadzwoniłam po pogotowie. Mama była nieprzytomna. Zabrano ją do szpitala. Harremu na szczęście nic poważnego się nie stało.
- Przepraszam Cię... - wydusiłam z siebie gdy wychodził z gabinetu lekarza.
- To nie twoja wina....
Dziwiłam się, że powiedziałam temu chłopakowitak dużo o moim życiu. Nikomu jeszcze tak nie ufałam. Moje rozmyślanie przerwał telefon :
- Halo ?
- Witaj kochanie. Tu ciocia Amell. Słyszałam co się wydarzyło i postanowiłam, że przyjedziecie do Włoch.
- Ale ja mam tu szkołę ciociu...
- Wiem, ale niestety tak będzie bezpieczniej dla mamy. Ciebie ojciec nie skrzywdzi bo to o ciebie walczy ale mamie grozi niebezpieczeństwo. Za dwa tygodnie przyjedzie po was wujek Arnold.

Koniec rozmowy. Powiedziłam o tym Harremu. Był załamany...


3 komentarze: