piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział 11 "I've loved & I've losted"

***Oczami Alice***



*Miesiąc później*

Stałam na balkonie oparta o barierkę i krztusiłam się dymem papierosowym. Paliłam już stale, kilka razy dziennie. Jestem wściekła, bo nie umiem z tym skończyć. Promienie słoneczne, przebijające się przez zachmurzone niebo, padały na moją twarz. Już miesiąc nie patrzyłam na otrzymane sms-y. Szczerze? Boję się, że będą tam wiadomości od Zayn'a z prośbami, albo co gorsza groźbami. Chciałabym umieć o nim zapomnieć, ale nie umiem... Po raz ostatni zaciągnęłam się papierosem i zgasiłam go. Weszłam do mieszkania hotelowego. Od kiedy tu jestem nie wyszłam na miasto. Swoją drogą co jeśli mam jakieś ważne wiadomości. Kilka odczytam. Wzięłam telefon do ręki i właśnie zadzwonił Harry. Odebrać? Biłam się z myślami i w końcu odebrałam.
*rozmowa*
- Hallo?
- Alice? - zapytał zdziwiony.
- Tak... Harry?
- Tak! Boże.. Ty żyjesz! Martwimy się o Ciebie.
- A czemu miałabym nie żyć?
- Nie odzywałaś się. Wiesz... Tęsknimy za tobą.
- Harry mówiłam, że nie mam zamiaru wrócić. Dla Zayn'a jestem tylko szmatą. W głowie cały czas mam jego słowa. Poniekąd miał rację i nie powinniście się kłócić przeze mnie. - mój głos się łamał.
- To nie przez Ciebie !! - krzyknął.
- Ja wiem swoje, ty wiesz swoje... - burknęłam.
- Zayn brał prochy... - westchnął.
- Co ?!
-.....- nastała cisza.
- Jak to ?!
- Miał znajomego i ... ciężko mi o tym mówić.
- Boże ! Powiedzcie mu, że jak wróc... - złamał mi się głos. - Nie ważne.
- Chciałaś powiedzieć, że wrócisz ! - krzyknął, w jego głosie mogłam wyczuć nutkę nadziei, radości.
- Nie... - posmutniałam.
- Ale przynajmniej powiedz gdzie jesteś.
- To nic nie zmieni.
- Zmieni, proszę. Mi jako najlepszemu przyjacielowi.
- Uwierz mi, nic nie zmieni. Nie zrozum mnie źle, ja chcę zapomnieć, po prostu, za bardzo go kocham. Teraz nie wierzę w miłość, ona za bardzo boli. - rozpłakałam się.
- Nie płacz ! Zayn jest idiotą, ale powiedział za dużo. Był zrozpaczony i nie panował nad sobą. On Cię nadal kocha !
- Gówno mnie to obchodzi ! Harry, proszę, nie mów mu, że rozmawialiśmy, obiecuję, że zadzwonię do Kim i powiem jej gdzie jestem... W swoim czasie...
- Kochamy i tęsknimy...! - odezwał się po czym się rozłączyłam.
*koniec rozmowy*
Po tej rozmowie bardziej się załamałam. Byłam zła, że odebrałam ten idiotyczny telefon. Musiałam jakoś się wyżyć. Weszłam na twittera. Na szczęście hejty skierowane w moją osobę ustały. Najprawdopodobniej przez wypowiedź Zayn'a w tym wywiadzie. Weszłam na profil Zayn'a. Ostatniego tweeta dodał dosłownie 2 minuty temu.
"Jeszcze raz Cię przepraszam... xx ...Na zawsze pozostaniesz w moim sercu...xx"
Miałam ochotę go powyzywać, ale postanowiłam napisać tweeta od siebie.
"I've loved & I've losted" (tł. Kochałam, lecz straciłam.)
Kilka minut po mojej wypowiedzi w internecie zawrzało. Zayn natychmiast odpowiedział.
"Jeszcze nie straciłaś" 
"Ale ty tak. Teraz wiem, że miłość boli. Miłości nie ma !!!" - wysłałam, ale chyba dopiero później zorientowałam się, że to był błąd.
Wszyscy pytali, dlaczego mu nie wybaczę. Miałam tego dość. Nie wierzę w miłość.!!
Po moich bladych policzkach spłynęły łzy...jakie to łzy ? Bólu i cierpienia. Zgasiłam swiatło i dalej po cichu płacząc siadłam gdzieś w kącie pomieszczenia i szlochałam tak przez resztę nocy, aż do świtu. Obudziłam się dopiero rano gdzieś koło godziny dziesiątej. Poszłam do łazienki. Ubrałam jakieś stare dresy i usiadłam przed telewizorem. W wiadomościach mówiono o mojej wczorajszej wypowiedzi. Serio?! To jest chory kraj... xD Teraz to się moimi uczuciami przejmują. Ja dalej płaczę. Co noc ta sama cholerna powtórka z rozmyśleń i łez....to się po prostu nazywa SPIEPRZONE ŻYCIE and you know that is true. Moje motto życiowe powinno już w sumie od dawna brzmieć : *Fuck Everything And Everyone*.... Z takim nastawieniem zasnęłam na kanapie. Około 18:30 obudziłam się cała obolała. Byłam już zmęczona tym całym płaczem. Obiecałam Harremu, że zadzwonię do Kim. Ale...nie teraz. Może wyślę sms'a? Taaa... to chyba najlepsze wyjście. Wzięłam komórkę do ręki i zobaczyłam nieodebrane wiadomości.
"Martwimy się o Ciebie. Daj znak, jakikolwiek. Żebyśmy wiedzieli, że żyjesz."
Powoli wystukałam na klawiaturze litery.
"Jestem w Szwecji. Moje życie jest do dupy, ale jakoś żyję. Mam teraz wyjebane na wszystkich więc nie mów chłopcom gdzie jestem. Poproś Zayn'a aby o mnie zapomniał, będzie lepiej dla nas, dla niego, dla mnie... Błagam."
Wysłałam. Odpisała tylko krótkie "dobrze" i że cieszy się, że żyję.


***Oczami Zayn'a***

"I've loved & I've losted" ~ te słowa krążyły mi po głowie. Dlaczego? Dlaczego, jestem takim idiotą? Tracę wszystkich na których mi zależy. Płaczę w poduszkę i nie mam zamiaru przestać. Czasami miewam myśli samobójcze, ale to nie jest wyjście. Nawaliłem, muszę to teraz naprawić. Drzwi do mojego pokoju powoli się otworzyły. Stała w nich Kim.
- Kim... Wiesz, że chcę być sam... - nie dokończyłem bo mi perwała.
- Alice przekazuje żebyś zapomniał. - i wyszła...
Jak to, mam zapomnieć?! Ja ją kocham. Kto by pomyślał, że taka zwykła fanka, pół polka, może zawrócić mi w głowie. Ale... serce nie sługa. Najbardziej wkurza mnie fakt, że Perrie próbuje znowu mi się przypodobać. Przez nią mam same problemy. Gdyby nie ona byłbym teraz z Alice... Już drugi raz dzisiejszego dnia drzwi do mojego pokoju otworzyły się.
- Czego ?
- Paul zaplanował nam trasę i... musimy jechać. - wyjąkał Liam.
- Co !?
- Zayn... Nie możesz olać pracy... To tylko : Włochy, Hiszpania i Szwecja. Następnie za 3 miesiące USA. - uśmiechnął się lekko.
- Dobra. To kiedy wyje...
- Za dwa dni. - przerwał mi.
Wstałem i zacząłem się pakować...

*DZIEŃ WYJAZDU, OKOŁO 05:20.*

Byliśmy w drodze do samochodu. Chłopcy się wygłupiali, ale ja nie miałem nastroju. W ogóle nie mam nastroju na żaden koncert. Ale to tylko kilka dni. Po kilkunastu minutach byłem już w samolocie. Usłyszałem głos stewardessy "Prosimy o zapięcie pasów, startujemy". Tak też robiłem. Po kilku nudnych godzinach byliśmy już w hotelu. Masakra... Zarezerwowali nam pokoje na 13stym piętrze. Wyraźnie powiedziałem recepcionistce, że chcę mieć osobny pokój. Na co ona zaprzeczyła mówiąc mi, że nie ma już wolnych pokoi. Naburmuszyłem się, bo dzieliłem pokój z Harrym. Kiedy otrzymałem klucz do naszego pokoju, pobiegłem jak salony i rzuciłem się prosto na jedno z łóżek. Od razu zasnąłem. Obudziłem się dopiero rano. Zauważyłem jak Harry się ślini do poduszki. Ciekawe co mu się śniło...? Uśmiechnąłem się sam do siebie, chyba pierwszy raz od nie całych dwóch miesięcy. Odświeżyłem się i ubrałem. Postanowiłem się przejść. Szedłem tak przed siebie i nawet nie z orientowałem się, że jestem w jakimś parku. Usiadłem na pobliskiej ławce. Patrzyłem się w jeden punkt nie myśląc o niczym. Nagle przebiegła mi pod nosem dziewczyna...blondynka.... "Boże ! To Alice !!" pomyślałem. Szybko poderwałem się z ławki i pobiegłem za nią. Złapałem ją za ramie.
- Alice....- obróciłem ją do siebie.
- Ej !! - strąciła moją rękę z je ramienia.
- Yyyy...sorki...Ja nie chciałem... ja się pomyliłem.... - wyjąkałem jakoś.
- To na drugi raz... Boże to Zayn Malik !!!!!!!!!!!! - zaczęła się drzeć.
Dałem autograf i szybko wróciłem do domu. Byłem nieźle wkurzony, jeszcze fanów brakowało. Kocham ich, ale czasami mam tego dość. Na dodatek mam jakieś kurwa zwidy z moją Alice...zaczynam się troszkę martwić... O swoją psychikę. Jeszcze trochę a wyląduję w łóżku z jakąś blondynką myśląc, że to Alice. Kiedy wszedłem do pokoju ujrzałem nagiego Harolda, który właśnie wychodził z łazienki. Na co ja odruchowo zmieniłem kierunek do kuchni. No nie !! Mamy nie zapowiedzianego gościa....
- Co ty tu robisz ??
- O !! Cześć Zayn...
- Niall... brakuje wam jedzenia w pokojach, czy co?? - zdenerwowałem się.
- Ejj... Znaczy... Tak.... Ale nie ja zjadłem !!! - bronił się.
Nie miałem sił się kłócić, więc go olałem i zrobiłem sobie śniadanie.







 




------------------------------------------------


Jest rozdzialik....
Ale jest jeden problem. W ciągu zaledwie całej nocy, odwiedziło nas 100 osób, a komentarzy nie przybyło. Bardzo prosimy o wasze opinie. Zapraszamy też do obserwowania...!


- Veroo
- Ola

3 komentarze: