środa, 29 sierpnia 2012

Rozdział 22 "Wiara czyni cuda"

***Oczami Alice***


Otworzyłam oczy. Byłam w sali szpitalnej...
- Żyjesz?! - krzyknęła pielęgniarka.
- Tak... - odpowiedziałam.
- Mała... Wszystko dobrze? - zapytałam.
- Tak... Chyba tak. Mam prośbę... Mogłaby mnie pani wypisać, już dzisiaj ?? - zapytałam.
- Ym.. Tak, ale jesteś bezdomna. - powiedziała.
- W zasadzie, to nie... Gdzie są moje ubrania? - zapytałam.
- Na prawdę, chyba musisz zostać do jutra... - zatrzymywała mnie.
- Bardzo proszę...
- Zaraz przyniosę Ci rzeczy.. - uśmiechnęła się.

Po kilku godzinach mogłam wyjść już ze szpitala. Włożyłam rękę do kieszeni i... kluczę! Takie same jak moje!
- Gabriel dzięki ! - krzyknęłam unosząc ku górze rękę z kluczami.
Przechodnie zapewne pomyśleli, że jestem psychiczna, ale nie obchodziło mnie to.
Stałam przed swoim domem. Znaczy swoim, w tamtym wcieleniu... Otworzyłam furtkę po czym doszłam do drzwi. Włożyłam w dziurkę klucz, przekręciłam... Udało się, pasował. Weszłam do środka... Wszystko po staremu. Szybkim krokiem udałam się do swojego pokoju... Taki sam... Aż chciało mi się płakać... Przeszłam obok lustra... O... No tak, raczej wyglądam trochę inaczej niż w tamtym życiu... Chociaż podobne włosy, zupełnie inna twarz... brązowe oczy...


No.. Nowa Alice powraca..! Wzięłam swoje ciuchy i weszłam pod prysznic. Teraz miałam jeden cel - odzyskać Zayn'a. Po szybkim prysznicu wyszłam z domu, wcześniej go zamykając. Udałam się w stronę domu chłopców... Ciekawe czy w ogóle mi uwierzą...? Nie, na pewno łatwe to nie będzie... Szłam powoli, myśląc co będzie dalej... Czy jak mi uwierzą Zayn pokocha mnie na nowo, ale to przecież ja... Tylko w innym ciele.
Doszłam pod dom...
Zadzwoniłam na dzwonek. Nic. Drugi raz. Nic. Trzeci Raz...
- Kurwa, co jest ?! - wrzasnął mój Zayn.. Boże, jaki on cudny.
- Ja przepraszam... Ale Zayn... musimy pogadać. - powiedziałam.
- Fanki, fanki, fanki... zrozumcie, że nie mam ochoty, na rozdawanie autografów. - powiedział i trzasnął drzwiami.
Mogłam się domyśleć... Teraz nie będzie chciał gadać... Jaka ja głupia jestem! Gabriel miał racje... To będzie trudniejsze niż mi się wydaje...

*Nazajutrz*

Obudził mnie przeraźliwy krzyk.
- Co jest do cholery?! - tak, to był tata.
- Tata !!! - krzyknęłam i chciałam się przytulić.
- Co?! Moja córka nie żyje... - powiedział.
- Tato... To ja... Alice... - jąkałam się.
- Co ?!
- Dostałam drugą szanse.. To ja tylko w innym ciele...
- Udowodnij. - powiedział bez wahania.
- W dzień śmierci mamy powiedziałeś "Wiedz, że kochałem Twoją mamę i będę ją kochał" później w słuchawcę pociągnąłeś nosem i prawdopodobnie zacząłeś płakać... - powiedziałem ze łzami w oczach...
- Alice !!!! - zaczął krzyczeć. - Dziękuję Ci Boże !!!
- Też się cieszę, że Cię widzę. - powiedziałam.
- Ale, jak to.. się stało??? - zapytał zdezorientowany.
- Wiara czyni cuda, tatku... - powiedziałam...
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę. Tata powiedział mi, że Zayn... on... Przyszedł do niego i go przepraszał, boże... on się o wszystko obwinia...
Dzisiaj z nim pogadam...
Wyszłam z domu. Przepraszam... Wybiegłam z domu. Po kilku minutach byłam pod domem chłopaków. Zadzwoniłam... Otworzył mi.. Liam.
- Liam! - wrzasnęłam.
- Mówiliśmy już, nie rozdajemy autografów, na terenie prywatnym... - powiedział...
- Liam. Musimy pogadać. Posłuchaj to ja Alice. - powiedziałam.
- Ty chora jesteś! - krzyknął i zamknął drzwi.
Niestety, nic już nie zrobię... Wróciłam do siebie... Wściekła na cały świat walnęłam się na łóżko i rozwyłam się jak bobas...
 Co ja mam zrobić? - z tym pytaniem zasnęłam.

***

- To ja na prawdę... - powiedziałam, widząc zdziwienie na twarzy Loczka.
- Zayn wie? - zapytał.
- Nie... Nie było go w swoim pokoju... - powiedziałam.
- Jak to nie było !? - wrzasnął. - Liam gdzie Zayn ?! Czemu go nie pilnowałeś...?
Do pokoju wpadł Liam. Miał łzy w oczach, a w ręce trzymał telefon.
- Zayn nie żyje... - wyjąkał.
Cały mój świat stanął w miejscu! Jak to nie żyje?! Zayn nie żyję!? To nie możliwe! Przecież ja go tak potrzebuję... To przeze mnie... Umarł i już nie wróci... Gdybym wtedy nie skoczyła... Byłoby dobrze... Moje oczy momentalnie się załzawiły. Przytuliłam mocno Harrego. Zaczęło kręcić mi się w głowie... Upadłam na ziemię. "Widziałam go na łące. To on. Stał i czekał na kogoś. Podeszłam do niego, a ten rzucił mi się na szyję. Pocałowałam go namiętnie, a następnie wyszeptałam do ucha "kocham Cię". Zrobił to samo. Staliśmy przytuleni do siebie. Zatracilismy się w chwili"
Momentalnie otworzyłam oczy. Stał nade mną loczek.
- Nie strasz mnie... - powiedział przez łzy.
- Nie będę...
Przytuliłam go i znowu zaczęłam płakać...

***

Szybko tworzyłam oczy. Jestem w swoi pokoju, Loczek nie wie, że to ja... Czyli to był tylko sen... Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, ubrałam się... Plan na dziś ? - Sprawić, aby Zayn uwierzył...



----------------------------------


Na prośbę Cassie. Dlatego też rozdział dedykuję jej <333
Sorry, że taki krótki,  ale tak szybko nie da się napisać długiego..
Poza tym wena, odmówiła posłuszeństwa... <333

5 komentarzy:

  1. Oooł dziękuję za dedyk.. ;)
    Matko... Jaka jestem ciekawa co dalej.. No to może.. 4? Nie no żarcik.. To by było chyba już o wiele za dużo. ;P
    Czekam na next.
    Kocham <3333
    Cassie. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O wiele za duzo to bylo jak dodalam 2, ale co tam. Raz sie zyhe <333

      Usuń