czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział 16 "Przyszliśmy tu po niejakiego Jerry'ego Foster."

***Oczami Alice***



Chłopcy mieli dzisiaj kilka wywiadów i wieczorem mogli wracać do Londynu. Ja nadal nie przełamałam się i nie poszłam do mamy. Nie chcę jej oglądać w takim stanie, ale jak wyjadę bez słowa, też będzie źle. Postanowiłam, że odwiedzę, ją dzisiaj, kiedy chłopcy będą na wywiadzie.
Do wyjścia miałam kilka minut. Perrie szła ze mną, szczerze? To nawet ją polubiłam. Nie była taka zła. Obiecała, że przedstawi mi swoje koleżanki z zespołu. Ale wracając do rzeczywistości. Ubrałam się i wyszłyśmy. Edwards była ubrana i czekała na mnie przed hotelem. Szłyśmy rozmawiając na różne tematy. W końcu padło pytanie.
- Harry mówił, że palisz... - raczej stwierdziła, a nie zapytała.
- Yhmm... Znaczy, już mniej, ale jak jestem w rozsypce... to wtedy... - zastanawiałam się, dlaczego Harry jej powiedział. Przecież to moje życie i nic im do tego!
- A jak układa się tobie i Zayn'owi ? - zapytałam, chcąc zmienić temat.
- Dobrze, ale ja jestem zazwyczaj wybuchowa, a on taki cichy i spokojny... Ale przeciwieństwa się przyciągają. - zaśmiała się.
- Wracasz z nami do Londynu ? - zapytałam.
- Tak, ale czekają mnie trasy i wywiady, więc raczej nie będę się często z wami widywała. - posmutniała.
- Przynajmniej spełniasz marzenia. - pocieszyłam ją.
Po chwili byłyśmy już na miejscu. Mama była w wielkiej klinice. Trochę nam zajęło dogadywanie się z pielęgniarkami, gdzie leży mama, ale w końcu znalazłyśmy salę. Weszłyśmy po cichu. Teraz cieszyłam się, że Perrie była ze mną, bo sama bałabym się widoku mamy. Chorej mamy... Na widok mojej rodzicielki, kompletnie mnie zatkało. Pamiętam ją tętniącą życiem, a teraz?! Podpuchnięte oczy, blada cera, łysa z chustką na głowie. Wszystko przez chemio-terapie. Mam tylko nadzieję, że to pomaga.
- Cześć mamuś! - powiedziałam z uśmiechem.
- Cześć córa, dzień dobry. - zawróciła się do mojej koleżanki, która stała w progu do sali.
- Dzień Dobry... - przywitała się ze szczerym uśmiechem.
- Mamo to moja przyjaciółka, Perrie. - zwróciłam się do mamy. - Perrie to moja mama Elizabeth. - zwróciłam się do koleżanki.
Posiedziałyśmy u mamy kilka godziny, ale musiałyśmy już wracać, bo za niedługo mamy samolot. Nie wspominałam mamie o Zayn'ie i o paleniu, o tej całej załamce.... Nie chciałam jej martwić.

Wsiedliśmy do samolotu. Perrie usiadła z Zayn'em, Liam z Niall'em a Lou naprzeciwko mnie i Harrego. Swoją drogą nie wiem czemu usiadłam z nim, ale chyba po prostu lubię jego towarzystwo. Hazza to dobry kumpel i tyle.
- Dajcie marchewkę! - wydarł się Lou, tak że cały samolot go słyszał.
- Nie mamy! - odkrzyknął Loczek, tak samo głośno.
- Coś podać ? - zapytała stewardessa przechodząca obok z wózkiem pełnym jedzenia.
- Marchewkę! - krzyknął (nie trudno domyśleć się kto) Lou.
- Żelki, Haribo~! - loczek ukazał rządek swoich bialutkich ząbków.
- Ja poproszę wodę niegazowaną. - powiedziałam kulturalnie.
- Proszę.. - podałam nam zamówienia, dziwnie patrząc na Lou i Hazze.
Później podeszła do Liama i Nialla, muszę to zobaczyć!
- Coś podać? - odezwała się kobieta.
- Więc tak: tabliczkę czekolady, albo nawet dwie, kurczaka w panierce, frytki, coca-cole, na deser lody truskawkowo-czekoladowo-waniliowe z bitą śmietaną i polewą toffi. - wymieniał Niall.
Przerażona kobieta wyciągnęła z wózka wszystkie rzeczy, o które prosił Irlandczyk.
- Ja poproszę jogurt. - odezwał się Li.
- Dobrze. Jaki smak? - zapytała.
- Truskawka.
- Proszę... - podała jogurt z łyżką w środku.
Liam odskoczył jak oparzony i zaczął wrzeszczeć na kobietę. W końcu wyciągnął od niej widelec.
W czasie lotu zasnęłam...

Obudził mnie Harold oznajmując, że lądujemy. Zapięłam pasy. Po paru minutach byliśmy już w vanie chłopaków. Dziwnie się czułam jak te wszystkie fanki patrzyły na mnie z oburzeniem. Na szczęście był z nami Paul i reszta... Zabrzmiało to jak w filmie o superbohaterach, ale co tam...
Pojechaliśmy do chłopców. Było za późno, żebym wracała do domu, gdzie dostanę wykład na temat "Dlaczego nie powiedziałam, że wyjeżdżam?!"... Nie miałam ani ochoty, ani siły na takie gadki, dlatego zostałam u chłopaków... Spałam w pokoju gościnnym.
Rano obudziło mnie "coś" albo raczej "ktoś", wskakujący na łóżko. To był Lou i Hazza.
- Wstawać czas !! - wydarł się teatralnie Lou.
- Pieprz się !! - wrzasnęłam.
- Ale tak z rana ?! - przeraził się Harold.
- Nie o to mi chodzi... - zamruczałam.
- Yhm... Bo Ci uwierzę... Chodź na śniadanie, dopóki Niall śpi. - zaśmiał się loczek.
- Ktoś mnie wołał?! - krzyknął uradowany Irlandczyk.
-Taa... Dobra, wyjdźcie i zejdę, ale jak się ubiorę. - powiedziałam, wypraszając ich z pokoju.
- Yhm... - przytaknęli zawiedzeni.
Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Tego mi było trzeba... Ubrałam się i zeszłam na dół. W kuchni zastałam pięciu chłopaków w samych bokserkach i oczywiście Perrie.
- Ubralibyście się! - krzyknęła rozbawiona ich tanecznymi ruchami.
- Nie ! - krzyknęli równocześnie.
Zawsze myślałam, że Liam to ten rozgarnięty. Ale nie, on to też dziecko i tyle...

Po zjedzonym śniadaniu, wybraliśmy się do mnie. Kim, El i Dan miały już tam być. Rzeczywiście,  po przyjeździe zauważyłam ich auta. Przywitały się, powalając nas na ziemię. Pogadaliśmy trochę i do domu wszedł mój tata... Odbędę teraz ciężką rozmowę. Cięższą niż ta, kiedy rodzice się rozwodzili, cięższą niż ta kiedy pierwszy raz wróciłam do domu najebana...
- Możemy na słówko ? - zapytał tata...
- Yhm... - przytaknęłam.
Poszłam posłusznie do jego gabinetu. Ojciec zapalił cygaro i powiedział:
- Wiesz jak się o Ciebie martwiłem?
- I to wszystko? Nie nakrzyczysz na mnie? - zapytałam zdziwiona.
- Nie mogę krzyczeć. Jesteś pełnoletnia... - powiedział.
- Yhm... To dobrze ! - ucieszyłam się.
- Ale to nie znaczy, że się o Ciebie nie martwię.
- Dobrze...
- Cieszę się, że wróciłaś ! - krzyknął i mnie przytulił.
- To mogę już iść, bo przyjaciele na mnie czekają ? - zapytałam.
- Tak.
Wyszłam z gabinetu i szybko usadowiłam się na kanapie. Obejrzeliśmy film i wszystko było po staremu... Byłam taka szczęśliwa, do czasu gdy do drzwi nie zadzwonili Policjanci. Przełknęłam nerwowo ślinę i wpuściłam mundurowych do salonu.
- Przyszliśmy tu po niejakiego Jerry'ego Foster. - powiedział jeden z nich.
- A mogę wiedzieć co się stało? - zapytałam.
- Na komisariacie.
Posłusznie zaprowadziłam policjantów do gabinetu, gdzie był tata. Zabrali go...

------------------------------

 Nudny ten rozdział, bo nie miałam o czym pisać, ale w następny wydarzy się coś nowego.. xD
 KOMENTUJCIE !!


- Veroo
- Ola

6 komentarzy:

  1. Ja pierdole! W takim momencie! Grożę wam że za nie długo przez was się naprawdę rzucę pod ten pociąg!
    Fajny rozdział ale nie w takim momencie!
    Dawajcie jeszcze dziś nexta! ;P
    Kocham <333 !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DZISIAJ RACZEJ NIE, BO JESTEŚMY ZBYT ZDENERWOWANE... !!! NOWA PIOSENKA ONE DIRECTION O PÓŁNOCY !!!!! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

      Usuń
    2. WŁAŚNIE SIĘ DOWIEDZIAŁAM NA TT! LUDZIE JA MAM ZAWAŁ! MAM ZAWAŁ!!!!!!!!!!!!!!! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

      Usuń
    3. Oddychaj Kat. Oddychaj.. !!!

      Usuń
  2. Śpiochy! Pisałam, że nowy rozdział to normalnie obie jesteście umiejącymi pisać opowiadania ślepotkami :D .
    Kat ma racje, ja też chyba sobie coś zrobię jak nie będzie nexta za niedługo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha.... To już zerknę. Teraz mam stresik.... NOWA PIOSENKA 1D O PÓŁNOCY !!!!!!

      Usuń